Czy pytać pacjenta na wizycie o skłonności samobójcze?

Czy pytać pacjenta na wizycie o skłonności samobójcze?
Lekarz może być jedną z kluczowych osób, które są w stanie ocenić skłonność do podjęcia próby popełnienia samobójstwa. Badanie przeprowadzone w Henry Ford Health System wykazało, że wśród zbadanych 22 tys. 400 osób, które w latach 2009-2011 podjęły próbę samobójstwa, 38 procent w ciągu poprzednich siedmiu dni odbyło wizytę lekarską. W okresie miesiąca – 64 procent. W okresie roku – 95 procent. Wizyty te nie dotyczyły wyłącznie lekarzy psychiatrów: samobójcy odwiedzali również internistów, a także byli przyjmowani na skutek problemów z nadużywaniem różnych substancji.
Cyniczny komentator mógłby zauważyć, że raz w roku do lekarza chodzi nawet bezsprzecznie zdrowy człowiek, który nie tylko nigdy w życiu nie popełni samobójstwa, ale też nawet o tym nie pomyśli. Albo że jeszcze lepszą możliwość ma sprzedawca w sklepie, w którym samobójcy codziennie robią zakupy – aż do ostatniego możliwego dnia. Statystycznie jest to zapewne prawda, trzeba jednak zapytać, czy sprzedawca w sklepie posiada odpowiednie narzędzia do oceny tego typu sytuacji. Chodzi o czas spędzany z pacjentem, znajomość historii choroby i sytuacji rodzinnej, a także o posiadane kompetencje do oceny psychicznego stanu zdrowia.
 
To chyba właśnie w tych kompetencjach leży problem, a jednocześnie możliwość polepszenia systemu zapobiegania samobójstwom. Większość lekarzy to wykwalifikowani specjaliści w swoich dziedzinach. Nie posiadają treningu ani nie znają narzędzi do pozyskiwania z pacjenta informacji na temat stanu zdrowia psychicznego. Nawet wielu terapeutów i psychiatrów trzyma się od tego obszaru z daleka, zdając sobie sprawę z ryzyka podejścia do sytuacji w sposób niewłaściwy. Gdy jednak spojrzymy na skalę zjawiska – w Stanach Zjednoczonych takie próby podejmuje rocznie ponad milion osób, a w Polsce w roku 2014 zanotowano ponad 10 tysięcy takich przypadków – jest o co walczyć.
 
Może więc właściwe byłoby opracowanie programu poprawy kompetencji lekarzy pierwszego kontaktu w komunikacji z pacjentami z zagrożonych ryzykiem środowisk (np. korporacje, masowe zwolnienia z firm państwowych), przedziałów wiekowych (młodzi ludzie podatni na uczuciowe zawody), pacjentami doświadczającymi bolesnych strat (dzieci, rodziców, partnerów). Potrzebne byłyby oczywiście dodatkowe badania i specjalistyczne konsultacje, by ocenić zakres i skalę takiego przedsięwzięcia. Obecnie istniejący system przesuwa pacjenta na konsultację u psychologa, tworząc relację zaufania, którą trzeba najpierw zbudować, a dopiero potem z niej terapeutycznie korzystać. Jak pokazuje przytoczone badanie, nie zawsze może być na to czas.
 
Źródło: Medical Care, MedicalNewsToday, statystyka.policja.pl
 
Mariusz Ludwiński