Zastanówmy się, kto jest narażony na większe ryzyko: Michał Zając, pracujący za średnią krajową w korporacji lub urzędzie, czy Jan Kupiecki, prowadzący własną firmę.
Praca Zająca staje się rutyną − stałe lub podobne zajęcia przez kolejne dni, miesiące, czasami lata. Zając stał się trybikiem, kręcącym się razem z innymi trybikami w wielkiej machinie. Nikt nie oczekuje od niego pomysłowości, poprawy efektywności. Jego przełożony stawia mu zadania, a on ma je wykonać, jak wykona dobrze, to być może na koniec roku dostanie premię. Gdy coś złego zacznie się dziać w korporacji zatrudniającej Zająca, zostanie zwolniony, niezależnie od tego, ile lat przepracował i jak dobrym był pracownikiem. A jeżeli będzie to czas słabej koniunktury, to inne korporacje też będą zwalniały pracowników i Zając może przez wiele miesięcy lub nawet lat pozostawać bez środków na życie. A ponieważ zarabiał średnio, więc może to się skończyć szybkim pogorszeniem standardu życia rodziny Zająców. Do tej pory osoby pracujące w urzędach mogły czuć się bezpieczne, bo w Polsce niezależnie od koniunktury liczba urzędników silnie rosła.
Od 2011 roku nastąpiła stabilizacja zatrudnienia w urzędach administracji publicznej wszystkich szczebli na poziomie około 450 tysięcy osób, a według szacunków ekonomistów Uniwersytetu Szczecińskiego na poziomie około pół miliona. Nadchodzą jednak chude lata dla finansów publicznych, o czym najlepiej świadczy to, że rząd musiał w 2013 roku dokonać skoku na Otwarte Fundusze Emerytalne, przejmując ponad 150 mld złotych aktywów. Bez tej operacji już w latach 2014-2015 nastąpiłyby masowe zwolnienia w administracji publicznej. Oznacza to, że nadeszły czasy, w których miejsca pracy w urzędach, do tej pory uważane za stabilne, mogą być wkrótce likwidowane. Jako przykład może służyć fakt, że wiele zadłużonych miast postanowiło całkowicie zlikwidować straż miejską, takie decyzje podjęto np. w Pionkach, Chrzanowie, Trzebini, Szczyrku, Redzie, Strzegomiu, Zakroczymiu, Żorach czy Stalowej Woli.
Los pracownika korporacji lub urzędnika zależy od opinii kogoś na górze. Czasami szef ma kogoś innego na dane miejsce i przykładowy Zając może zostać zwolniony, żeby zrobić miejsce kuzynowi lub znajomemu szefa. A czasami ktoś na samej górze podejmie decyzje o oszczędnościach i korporacja zwalnia na przykład 10 procent zatrudnionych. I może trafić na Michała Zająca.
A jak funkcjonuje Jan Kupiecki? Jego firma prawdopodobnie ma kilku, kilkunastu, kilkudziesięciu lub nawet kilkuset klientów, w zależności od branży. Sukces firmy zależy do tego, jaką opinię o towarach lub usługach mają jej klienci. Jan Kupiecki nieustannie bada rynek: czy pojawili się konkurenci, czy mają lepsze ceny lub lepszą obsługę, jeżeli tak, to on także musi usprawnić działanie swojej firmy. Jeżeli jeden lub nawet kilku klientów będzie miało kłopoty i ograniczy zamówienia, przychody od pozostałych klientów prawdopodobnie pozwolą na utrzymanie firmy do czasu, aż znalezieni zostaną nowi nabywcy. A jeżeli przyjdzie totalna dekoniunktura i zamówienia zupełnie znikną, to i tak Kupiecki będzie w lepszej sytuacji niż Zając, gdyż prowadząc firmę, zarabiał lepiej, więc ma odłożonych więcej pieniędzy. Ponadto ma nawyki przedsiębiorcy − będzie mu łatwiej rozejrzeć się po rynku i dostrzec okazję do zrobienia kolejnego interesu. Urzędnik Zając, zwolniony z pracy po 20 latach, przeżyje prawdziwą tragedię, a przedsiębiorca Kupiecki szybko znajdzie kolejną okazję. Poza tym tzw. kapitał relacji Jana Kupieckiego jest o wiele silniejszy niż kapitał relacji Michała Zająca. Ten pierwszy zna wielu innych przedsiębiorców, którzy mogą pomóc w trudnych czasach, zatrudniając lub podzlecając prace. Natomiast urzędnik zna przede wszystkim innych urzędników, co nie za wiele pomoże mu w czasach, gdy liczba urzędników raczej będzie maleć, czyli urzędy będą więcej osób zwalniać, niż zatrudniać. Ponadto praca w korporacjach coraz częściej prowadzi do wypalenia zawodowego, przemęczenia, niskiej satysfakcji z życia. W badaniach satysfakcji z życia prowadzonych przez CBOS wysokie zadowolenie deklarują osoby piastujące kierownicze stanowiska oraz prywatni przedsiębiorcy. Pozostałe gorzej wypadają w tym rankingu.
Podsumowując, praca na swoim daje znacznie większe szanse na dołączenie do grona 10 milionów bogatych ludzi na świecie, a praca na etacie w znakomitej większości przypadków uniemożliwia osiągnięcie statusu bogatego człowieka. Co więcej, w nadchodzących dekadach praca na etacie może okazać się mniej stabilna i bardziej ryzykowna niż prowadzenie własnej firmy, bo pracownik korporacji lub urzędu będzie miał słabo rozwinięte kompetencje potrzebne na niestabilnym rynku pracy, będzie też miał słabszy kapitał relacji, zwany potocznie znajomościami.
Fragment książki "Ekonomia w matriksie" Krzysztofa Rybińskiego, Wydawnictwo Słowa i Myśli, Lublin 2014
Fragment książki "Ekonomia w matriksie" Krzysztofa Rybińskiego, Wydawnictwo Słowa i Myśli, Lublin 2014