Lekarz nad kukułczym gniazdem

Lekarz nad kukułczym gniazdem
Imię – Dawid
Nazwisko – Ciemięga
ur. – 18.05.1984
zam. – Tychy woj. Śląskie
wykształcenie – Wydział Lekarski Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach
zainteresowania –  Pink Floyd, David Gilmour i gitary Fender, ornitologia, fotografia przyrodnicza
Medycyna to świadomy wybór czy tradycja rodzinna?
Nie pochodzę z rodziny lekarskiej. Jako dziecko sporo czasu spędziłem w szpitalach. Pomyślałem wtedy, że chcę być lekarzem. Tak też się stało. To była trudna droga.
 
Na jakim etapie „wtajemniczenia” zawodowego znajdujesz się teraz?
Jestem w trakcie drugiego roku specjalizacji z pediatrii, która w sumie trwa 5 lat.
 
Młody lekarz na dorobku. Dyżury, dyżury, specjalizacje. Miałem duży problem, aby się z Tobą spotkać. Jak znajdujesz czas dla siebie, na rozrywkę, hobby?
Hobby jest dla mnie bardzo ważne. Wielu moich znajomych zrezygnowało ze swoich pasji w trakcie studiów, nie mówię tutaj tylko o studiujących medycynę, choć to specyficzny kierunek, wymagający wielu wyrzeczeń. Ja zawsze starałem się to jakoś pogodzić i do dziś mi się to udaje. Trzeba znaleźć czas na pracę, dla rodziny i siebie.
 
Twoje pasje to...
Od ponad 15 lat są nimi gitara elektryczna i muzyka, od kilku lat ornitologia. Wszystko da się pogodzić, to tylko kwestia organizacji. Zdarza się, że na dyżur jadę z gitarą, żeby poćwiczyć trochę w wolnych chwilach. To mnie bardzo relaksuje, podobnie jak ornitologia i wypady w teren z moim dobrym znajomym, wielkim pasjonatem i znawcą ptaków – również lekarzem. Nierzadko w trakcie ornitologicznych wyjazdów towarzyszy mi moja narzeczona, w dużej mierze podzielamy nasze zainteresowania. Są też i takie okresy, kiedy pracuje się więcej i inne sprawy trzeba odłożyć na bok.
 
ciemiega_gitara
Fascynacje muzyczne są dosyć powszechne wśród młodych ludzi. Skąd natomiast zamiłowanie do ptaków?
Od zawsze miałem zainteresowania przyrodnicze, przez wiele lat zajmowałem się fotografowaniem owadów. Kiedy zacząłem pierwszy rok medycyny, poznałem mojego obecnego przyjaciela, Przemka, którego wielką pasją są ptaki – szczególnie drapieżne. Tak to się wszystko zaczęło, ja zainteresowałem Przemka fotografią, a on mnie ptakami. Do dziś wspólnie fotografujemy i obserwujemy ptaki.
 
Obserwacja ptaków, fotografowanie ich w naturalnym środowisku – ale z tego co wiem, to swego czasu poszedłeś o krok dalej.
 
Pewnego razu w parku, obok którego mieszkam, znalazłem ranną kawkę. Miała rozcięte udo z niewielkim krwawieniem. Ptaka wstępnie opatrzyłem i szukałem weterynarza, który udzieli pomocy. Usłyszałem wtedy to, co później słyszałem wiele razy – nie zajmujemy się ptakami. Okazało się, że znalezienie fachowej pomocy dla dzikiego ptaka w Polsce nie jest łatwe, szczególnie na Śląsku. Nie znalazłem wówczas pomocy i kawka zdechła na moich rękach. Za każdym razem, kiedy znajdowałem jakiegoś rannego ptaka, odmawiano jego zbadania i leczenia albo proponowano jego uśpienie. Pomyślałem wtedy, że sam nauczę się leczyć te ptaki i tak też się stało.
Jeszcze przed rozpoczęciem pracy zawodowej, kiedy nie dyżurowałem i miałem więcej czasu, poświęciłem prawie rok na szukanie kontaktów z ludźmi specjalizującymi się w leczeniu dzikich ptaków w różnych krajach, zbierałem książki i artykuły. Później miałem okazję współpracować z kilkoma świetnymi weterynarzami z Polski. Dziś nie muszę się już martwić, czy znajdę gdzieś pomoc dla rannego ptaka, bo sam wiem, jak mu pomóc.

Jestem fanem portali społecznościowych. To dzięki takiemu kanałowi udało mi się do Ciebie dotrzeć. Oglądając filmiki, które udostępniasz w Internecie, doszedłem do wniosku, że to, co robisz, to nie tylko hobby, ale też edukacja.
Tak. Prowadziłem wiele akcji edukacyjnych za pośrednictwem Facebooka i Youtube, jestem członkiem m.in. Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Ptaków (OTOP), ściśle współpracuję z Dorotą Zielińską ze Stołecznego Towarzystwa Ochrony Ptaków (STOP) i Kampanią Niech Żyją, dla której zrobiłem kilka krótkich filmów promujących ochronę ptaków. Tutaj zbiegają się moje dwie pasje, ponieważ do wszystkich moich filmów sam komponuję i nagrywam muzykę.
Zamontowałem karmniki w jednym z tyskich parków, gdzie przy okazji dokarmiania, fotografowania i filmowania ptaków zachęcam mieszkańców do tego, aby korzystali z moich karmników i dołączyli się do czynnej ochrony ptaków w naszym mieście. Dzięki temu kilka osób znalazło swoją nową pasję – zimowe dokarmianie ptaków. Zawsze największą atrakcją przy karmniku są dzięcioły, które w zimie pozwalają się obserwować z bardzo bliska. Ludzie zawsze są bardzo zaskoczeni obecnością takich ptaków w mieście, choć to powszechne zjawisko.
 
Dokarmianie, montowanie budek lęgowych, leczenie – to chyba nie wszystko, co możemy zrobić dla ptaków?
Ważną kwestią jest również problem ochrony ptaków na budynkach w trakcie prac termomodernizacyjnych. Wiele ptaków gniazduje w otworach wentylacyjnych – tak jest w przypadku jerzyków, będących pod ścisłą ochroną. Bardzo często robotnicy zakładają kratki na otwarte otwory wentylacyjne, przez co uwięzione tam pisklęta przez wiele dni konają z głodu. Często obserwujemy dorosłe ptaki próbujące dostać się do uwięzionych młodych albo usiłujące karmić je przez kratki. Czasami gniazda ptaków zostają zamurowane, a dorosłe ptaki próbują przebić się przez otynkowany styropian do swoich młodych. Dwa lata temu w czasie remontu jednego z osiedli na Śląsku zakratowano około 50 otworów wentylacyjnych, w których znajdowały się gniazda jerzyków. Doprowadziło to do śmierci około 100 piskląt. Nierzadko są to działania świadome, co przyznawali sami robotnicy, do których udało mi się dotrzeć. Niektórzy opowiadali mi, że zrzucają pisklęta z gniazdem do śmieci albo – co najczęściej jest praktykowane – zamurowują „żywcem” te ptaki.
 
Ciemiega
Leczysz ranne ptaki. Wiąże się to z czasową opieką. Rozumiem, że posiadasz jakieś pomieszczenie przeznaczone do tego celu.
 Co roku trafia do mnie spora liczba dzikich ptaków, są to najczęściej pisklęta wróbli, kopciuszków, sikorek – które wypadły z gniazd, albo których gniazda zostały zniszczone. Bardzo często ludzie przywożą gołębie ze złamanym skrzydłem, ranne kawki, które często mają połamane kończyny.
Największym problemem są gołębie, których jest dużo i które wymagają większych klatek. Wiele ośrodków dla dzikich ptaków w ogóle nie przyjmuje gołębi i często brakuje dla nich pomocy. Nie prowadzę jednak domowej kliniki dla ptaków z kilku powodów. Po pierwsze, aby przetrzymywać dzikie ptaki, trzeba mieć na to odpowiednie zezwolenie, o które aktualnie się ubiegam, po drugie i najważniejsze – nie mam do tego odpowiednich warunków ani czasu na stałą nad nimi opiekę, nie chciałbym też przekształcić swojego miejsca zamieszkania w schronisko dla zwierząt.

Jak zatem rozwiązujesz ten problem?
W ciągu ostatnich 2 lat udało mi się wypracować sprawny system postępowania. Wszystkie ptaki, które do mnie trafiają, po zbadaniu i zaopatrzeniu są umieszczane w ośrodkach, w których mają dogodne warunki do dalszego leczenia i rehabilitacji. Później tylko dojeżdżam i sprawdzam, jak się one mają.
Wciąż w wielu rejonach Polski nie ma możliwości na zorganizowanie wyspecjalizowanej, stałej opieki weterynaryjnej dla ptaków, na którą też nie każda organizacja może sobie w pełni pozwolić z przyczyn finansowych. Ja udzielam się tylko charytatywnie, nie pobieram żadnych opłat za poświęcony ptakom czas.
 
W Tychach współpracuję z Fundacją dla Zwierząt Edano, którą zna wielu mieszkańców naszego miasta. Dzięki temu praktycznie każda ptasia interwencja odbywa się przy moim udziale. Wcześniej większość poważnie rannych ptaków kończyła się w punkcie, w którym jedynym rozwiązaniem było ich uśpienie. Aktualnie dzięki wspólnym działaniom wiele ptaków otrzymuje szanse, jakich nigdy wcześniej nie miały. Mamy na koncie przypadki ptaków, którym nawet doświadczeni weterynarze nie dawali szans na wyleczenie, a nam się udało.
 
Opowiedz proszę czytelnikom o takim przypadku.
W 2014 roku pewna kobieta znalazła dorosłego gołębia pod jednym z marketów. Ptak leżał na chodniku ze złamanym skrzydłem poplamiony krwią. Ludzie najczęściej przechodzą obok takich ptaków obojętnie, a one bez zdolności lotu i szukania pożywienia konają godzinami z głodu. Udałem się z tym ptakiem do zaprzyjaźnionej przychodni, w której nigdy nie odmówiono mi pomocy, gdy przyszedłem z rannym dzikim ptakiem, za co jestem ogromnie wdzięczny. Wykonaliśmy zdjęcie RTG skrzydła, na którym widać było wieloodłamowe złamanie kości ramiennej. Po założeniu odpowiedniego opatrunku stabilizującego złamane kości, ptak został kilka dni ze mną. W tym czasie zdjęcie RTG wysłałem do poznanych w ostatnich latach specjalistów od leczenia dzikich ptaków, którzy zgodnie stwierdzili, że ptak nigdy nie odzyska zdolności lotu i albo znajdę mu możliwość życia w niewoli jako nielot, albo trzeba go uśpić. Przyjąłem do wiadomości opinie bardziej doświadczonych osób i zaczęliśmy poszukiwać miejsca, gdzie ptak mógłby spędzić resztę życia w komfortowych warunkach jako nielot. Niestety nie jest to takie proste, dlatego gołąb spędził w naszym tymczasowym ośrodku kolejne trzy miesiące. Pamiętam dzień, kiedy siedząc w dyżurce lekarskiej, otrzymałem telefon od koleżanki, która powiedziała mi, że stało się coś bardzo dziwnego – ptak zaczął podlatywać. Zaczęliśmy jego rehabilitację, której efektem było odzyskanie przez ptaka niemal pełnej sprawności. Gołębia wypuściliśmy na wolność jako sprawnie latającego. Ta historia udowodniła nam wszystkim, że nie warto się poddawać.
 
Praca zawodowa i ratowanie ptaków. Słuchając Twojej opowieści, mam wrażenie, że nie masz zbyt dużo czasu dla bliskich.
Moja narzeczona wspiera mnie i pomaga mi we wszystkim, co robię. Bardzo często tylko dzięki niej jestem w stanie pogodzić wszystkie swoje zajęcia.
 
Opowiadałeś mi, że ptaków nie należy dokarmiać.
Nie należy dokarmiać latem, choć są różne opinie na ten temat. W niemieckiej literaturze można spotkać się ze stwierdzeniami, że niektóre ptaki możemy dokarmiać cały rok i dobrze im to służy. Powszechnie uważa się jednak, że należy dokarmiać je tylko w okresie jesienno-zimowym, szczególnie wtedy, gdy temperatury spadają poniżej zera. Najważniejsze to wiedzieć, czym ptaki można karmić, a czym można im zaszkodzić.
 
Pamiętam z mojego dzieciństwa karmnik za oknem, a w nim sikorkę dziobiącą kawałek słoniny. I wróble walczące o kromkę chleba. Czym należy dokarmiać ptaki?
Przede wszystkim dokarmiać należy z głową, a do tego potrzebna jest wiedza. Ptaków wodnych (kaczki, łabędzie) nie powinno się karmić chlebem, jak to powszechnie się praktykuje. Najlepsze dla nich są gotowane warzywa, chleb może być do nich dodatkiem. Często jednak ludzie rzucają do wody pleśniejący, nieświeży chleb w dużych ilościach, który jest dla kaczek i łabędzi szkodliwy. Dla większości miejskich ptaków najbardziej odpowiednim pokarmem w karmniku jest słonecznik. W czasie letnich upałów zachęcam do zafundowania ptakom poidła, które można ulokować w przydomowym ogródku lub miejskim parku. W ostatnim czasie coraz bardziej powszechny staje się widok miseczek z wodą nie tylko dla kotów czy psów, ale właśnie dla ptaków. Tak jak przy karmniku w zimie, tak przy poidle latem gromadzą się ptaki, efektownie zażywając przy tym kąpieli. Od pewnego czasu w sklepach dostępne są ozdobne ogrodowe poidła, przeznaczone specjalnie dla ptaków.
 
Montujesz na drzewach karmniki i budki lęgowe. Ktoś  wykonuje je dla ciebie?
Wszystkie budki lęgowe wykonuję sam – lubię „majsterkować”. W tym celu kupiłem nawet piłę ukośnicę i kilka innych narzędzi, dzięki którym nie muszę już ręcznie ciąć desek, a cała ta męcząca praca zamieniła się dla mnie w przyjemność. Wykonuję typowe budki, które wieszam w mieście, a także ozdobne, pomalowane na kolorowo, które często rozdaję znajomym, a oni wieszają je w swoich ogrodach.
 
Czy na takie czynności trzeba mieć zezwolenie jakiejś instytucji?
Aby móc powiesić budki lęgowe w mieście, należy zwrócić się do Wydziału Ochrony Środowiska w Urzędzie Miasta. Tam musimy złożyć podanie o wydanie zezwolenia na montaż budek dla ptaków. Powinniśmy dołączyć do takiej prośby plan rozmieszczenia budek, korzystając np. z internetowych map, na których zaznaczamy, gdzie budki chcemy powiesić. W podaniu poza swoimi danymi należy zaznaczyć, w jakiej ilości i dla jakich ptaków planujemy budki zamontować.
 
Dziękuję za rozmowę. Pewnie musisz już „lecieć”?
Tak. Zaraz kończę dyżur, a zanim rozpocznę następny, to „lecę” do parku napełnić poidełka. Strasznie gorąco! Chciałbym w tym miejscu pozdrowić moich współpracowników z tyskiego Oddziału Pediatrii, którzy regularnie wysłuchują moich ptasich opowieści. Mam przyjemność pracować w fantastycznym zespole. A tak na marginesie – na Oddziale mówią na mnie doktor Sowa. Zupełnie nie rozumiem, dlaczego... (śmiech). Dziękuję.
 
 
Rozmawiał: Bartłomiej Latoszek