I to właśnie Jafar Panahi, reżyser filmu Taxi-Teheran, goszczącego na ekranach polskich kin od ponad miesiąca, stał się symbolem walki z opresyjnym rządem irańskim i jego ingerencją w wolność artystyczną wciąż ograniczaną przez cenzurę. Pomimo dwudziestoletniego zakazu tworzenia filmów oraz aresztu domowego, Panahi wciąż produkuje swoje dzieła i wysyła je na europejskie festiwale (jak głosi legenda, nośnik z filmem To nie jest film został przemycony w ciastku i wyświetlony na Festiwalu w Cannes w 2011 roku), stając się symbolem artystycznej niezależności.
W swoim najnowszym filmie reżyser wykorzystuje znaną konwencję opowieści filmowej rozgrywającej się w przestrzeni taksówki (przypominającą zresztą 10 autorstwa wspomnianego wcześniej Abbasa Kiarostamiego). Panahi nie skupia się jednak na problemach poszczególnych osób, nie ukazuje swoich pasażerów jako indywiduum, ale stara się ująć problemy społeczeństwa irańskiego w sposób holistyczny, kierując również spojrzenie kamery na samego siebie. Artysta wciela się w rolę teherańskiego taksówkarza, który wielokrotnie staje się nie tylko miłym towarzyszem, słuchaczem, ale i uczestnikiem ważnych wydarzeń w życiu przypadkowych osób. Historie opowiadane przez pasażerów często korespondują ze sobą, przenikają się nawzajem, tworząc wielobarwny obraz teherańskiego społeczeństwa.
W charakterystyczny dla siebie sposób Panahi łączy kreację z rejestracją wydarzeń, tworząc dzieło paradokumentalne, w którym trudno odnaleźć granicę pomiędzy fikcją a rzeczywistością. Wielokrotnie można odnieść wrażenie, że rozmowy wcale nie są spontaniczne, a spotkania reżysera z konkretnymi osobami nie przypominają tych przypadkowych. Trudno jednak negować autentyczność malującego się na twarzach pasażerów zdziwienia, po rozpoznaniu w osobie taksówkarza słynnego reżysera, dobrze znanego irańskiej ludności. Zastosowany paradokumentalizm odnosi się jednak w dużej mierze do samej treści tej filmowej opowieści i oczywiście ściśle z nią koresponduje. Absurdy prawa szariatu tak silnie wpływającego na codzienne życie ludności, wielokrotnie stają się na tyle nierealne i pozbawione jakiejkolwiek logiki, że podobnie jak siostrzenica Panafiego możemy czuć się skonfundowani i mieć duży problem w odnalezieniu granicy pomiędzy prawdą i rzeczywistością a indoktrynacją i „realizmem” stworzonym oraz odgrywanym na potrzeby państwa prawa.
Czy pasażerowie irańskiej taksówki są jednak dla nas tylko dawką orientu podanego w lekkiej formie, rodem z klasycznej komedii absurdu? Czy codzienne problemy rozmówców Panahiego są aż tak bardzo odległe od naszych doświadczeń? Skontrastowanie różnych postaw: od lamentujących kobiet wciąż podporządkowanych tradycyjnym, patriarchalnym wartościom, po aktywne zawodowo, pewne siebie przedstawicielki „płci pięknej”, ukrywające swoje włosy pod lekkimi, często barwnymi chustami (bardziej przypominającymi ozdobę, niż sztywny dress code znany choćby z bardziej restrykcyjnych, wiejskich obszarów Iranu), ukazuje nieustanny progres i konsekwentne zmiany w kulturze i obyczajowości społeczności irańskiej, szczególnie zauważane w wielkich miastach. Panahi nie próbuje jednak uraczyć nas socjologiczną rozprawą na temat sytuacji kobiet i kondycji systemu patriarchalnego w dzisiejszym Teheranie. Taxi-Teheran to opowieść utrzymana w lekkiej tonacji codziennej pogawędki. Historia utkana z codziennych rozmów „przypadkowo” napotkanych osób, jest niezwykle wciągającą przypowieścią o kulturze irańskiej, wyszydzającą szereg narodowych przywar, a przy tym opowiedzianą z dużym dystansem i przymrużeniem oka.
Karolina Boroń