Wojna rok 1939
Ludobójcy podpalają świat. Na drogach ciągną przerażone tłumy ludzi. Słychać krzyki, jęki, ryk pędzonego bydła, rżenie koni i szczekanie psów. Wszystko ucieka na wschód, na Warszawę, a tu po drodze bomby, strzelanie do ludzi z samolotów, pożary i bohaterski opór naszej rozbitej armii. Klęska. 7. października kapituluje pod Kockiem generał Kleeberg z powodu braku amunicji, jak podaje radio, a więc niezwyciężony. Zaczęło się piekło okupacji. Mieszkamy w Kłodawie. Całymi dniami siedzę w mieszkaniu i chodzę po pokoju, czytam głównie Biblię. Szukam w niej pociechy i raz otwierając trafiam na werset:„Nie bój się, choć Chananejczycy mają żelazne wozy, albowiem pokruszeni będą”. Mam się więc nie bać. Bardzo pocieszyły mnie te słowa. Oznacza to, że mimo uzbrojenia hitlerowcy i tak przepadną – przeklęci! Tymczasem zmuszają wszystkich do rejestracji w Arbeitsamcie. Każdy Polak musi pracować i mieć dokument. Nie będę pracować dla okupanta. Codziennie Niemcy przeprowadzają łapanki na tych, co uchylają się od pracy Codziennie też słychać o aresztowaniach tego czy innego ze znajomych i wywiezieniu do Niemiec. Strach wyjść na podwórze.
Fragment książki prof. Tefana Domżała "Między Nerem i Wartą. Moje tam powroty" - dziennik ojca autora Józefa Domżała "Raport z Piekła". Kolejny część wkrótce.